Obudzić się o poranku z widokiem na słoneczny Paryż, to chyba marzenie niemal każdej kobiety. Piękne słońce oświetla kamieniczki, a uliczki są jeszcze prawie puste.
Taki właśnie poranek miałam w niedzielę w Paryżu.
Plan na ten dzień był bardzo wymagający, więc nie może się zdarzyć nic lepszego niż rozpoczęcie go pysznym, jajecznym śniadaniem. Wybrałam więc popularną wśród młodych (i nie tylko) Eggs & Co. w dzielnicy Saint Germain.
Mały, bardzo klimatyczny lokal mieści się na 11 Rue Bernard Palissy. To mała uliczka, gdzie stoją czasem grupy czekających na wolny stolik w Eggs & co. Za to lokal jest naprawdę uroczy.
Jajka na sto sposobów, bo oprócz tych proponowanych zestawów, każdy może złożyć własny.
W lokalu, jak nazwa wskazuje same jajka. Zarówno na talerzach, jak i w dekoracjach.
Są więc rysunki, są kurki, są żyrandole w kształcie jajek, nawet żelki serwowane na wyjście są w kształcie jajek sadzonych.
Tuż przy wejściu krząta się barman robiący kawy dla wszystkich klientów, a z małego okienka za nim wydawane są sprawnie jajeczne śniadania, brunche i lunche.
Gdy wchodzisz do lokalu, pierwsze co musisz zrobić, to udać się właśnie do tego baru i poczekać na swój stolik. Tu każdy zostaje wpisany do zeszytu i gdy tylko zwolni się stolik na naszą liczbę osób, od razu jesteśmy do niego przydzielani.
Chwilę musimy poczekać. W tym czasie dostajemy dokładne informacje dotyczące serwowanych śniadań.
Nareszcie dostajemy mały stoliczek, gdzieś w rogu. Sufit jest tak nisko, że muszę się schylić, żeby przejść do stolika. Za mną słychać pogdakiwanie kurek (na szczęście sztucznych).
Zamawiam jajka po norwesku z łososiem.
Ukochany za to ma jakąś bardzo oryginalną wersję jajek z sosem winnym z grzybami, lekko słodkim zarazem. Wersja podobno bardzo francuska.
Do samych kanapkowych jajek, dostajemy ziemniaki, surówkę, sosy oraz sok pomarańczowy i kawę.
Ja siedzę wciśnięta w róg i bardzo zadowolona z tego, co właśnie zostało mi zaserwowane.
Pan kelner śmieje się ze mnie i ostrzega przed grasującymi wścibskimi kurkami, które lubią podszczypywać w swoim klimatycznym domku, tuż za mną.
Takie śniadanie, a właściwie brunch jest po prostu obłędny. Ogromne porcje i pyszny smak, ale to jeszcze nie wszystko. Na sam koniec dostajemy jeszcze naleśniki z sałatką owocową.
Pyszne, ale to już trochę dużo, jak na mnie. Zjadam więc tylko owoce, a naleśnikiem zadowala się Ukochany.
Po takiej uczcie w Eggs & Co. chyba czas spalić trochę zjedzone kalorie. Idziemy odkrywać dzielnicę Saint Germain.
Co tu jest najciekawsze? Przede wszystkim słynna kawiarnia – Cafe de Flore, czyli od XIX wieku miejsce spotkań paryskiej inteligencji. W środku jest zbyt tłoczno, więc podziwiamy kawiarnie jedynie z zewnątrz.
Ale kawałek dalej, przy stacji metra Odeon znajduje się wejście do uroczego zaułka – Cour du Commerce Saint Andre. To pasaż w którym znajdują się urocze kawiarenki i sklepiki. Rzadko przychodzą tu turyści, choć miejsce ma swój niepowtarzalny urok.
Tu też mieści się dość słynna restauracja Odeon.
Brukowana uliczka przypomina mi bardzo stare czasy i mam wrażenie, że rzeczywiście przenoszę się trochę o kilka wieków, choć tym razem do Anglii, za czasów Sherloka Holmesa. Nawet lokale znajdujące się na tej uliczce znacząco nawiązują do wyspiarskich klimatów – jest pub i są restauracje z wywieszonymi angielskimi flagami.
Tylko kolorowa, choć podobno bardzo stara restauracja, nie pasuje mi do całości.
W zabudowanej części, czas jakby całkiem się zatrzymał. Nawet szyldy odrobinę pożółkły. Brakuje mi w tym wszystkim jeszcze osób poubieranych w XVIII stroje. Naprawdę ma klimat to miejsce.
Poranek w Paryżu jest przepiękny, a po takim śniadaniu jest energia na odkrywanie całkiem nowych miejsc. Na te miejsca jednak musicie poczekać do poniedziałku.
Bye bye…
Artykuł Poranek w Paryżu – Eggs & co. pochodzi z serwisu Thief of the World.