Tapas! Tapas! Tapas everywhere!
Idei tapasów chyba Wam nie muszę przedstawiać. Małe przystaweczki mają być dodatkiem do cudownych, wspólnych godzin spędzonych z przyjaciółmi, rodziną, znajomymi przy winie. Wino też jest tu ważne, ale nie najważniejsze. Tapasy to celebracja wspólnie spędzonego czasu.
Takim idealnym do tego miejscem jest Sobremesa Tapas Bar w Hali Koszyki.
Choć sam lokal nie wyróżnia się specjalnie wystrojem, to jakość tapasów jest tu naprawdę wyśmienita i prawdopodobnie niejeden Hiszpan by się tym miejscem zachwycił.
Wyobraźcie sobie długi weekend, pełen lenistwa. W końcu aż chce się ruszyć gdzieś z domu i posiedzieć przy winie i pysznym jedzeniu z przyjaciółmi. Tym razem wybrałam Sobremesa Tapas Bar.
Hala Koszyki już jest mi znana, ale Sobremesa była właśnie miejscem, które bardzo mnie do siebie ciągnęło.
Karta jest dość krótka – przekrój iberyjskich przystawek z produktów najwyższej jakości. Co chwilę domawiamy nowe dania, tak by popróbować niemal wszystkiego po trochu.
Tapasy jada się wspólnie. Każdy coś zamawia, a później wszyscy wzajemnie próbują dań. My zamówiliśmy niemal wszystko z karty.
Na stole ląduje szynka Jamon Serrano.
Deska hiszpańskiego sera w towarzystwie marmolady.
Cudowne oliwki, frytki.
Croquetas de Morcilla, czyli kuleczki z kaszanki, z pure z jabłek, z orzeszkami piniowymi.
A także jeszcze lepsza wersja – Croquettas de Arroz con Salsa Romesco – kulki z ryżu, sera i groszku.
Podawane z sosem Romesco. Wyśmienite, więc zainteresujcie się nimi.
Jeśli miałabym wybrać potrawę, która najbardziej mi smakowała, z całą pewnością byłoby to Pulpo a la Gallega, czyli ośmiornice podawane na ziemniakach z sosem aioli i wędzoną papryką. Przepyszne! A w dodatku ośmiornice są cudownie, cieniutko pokrojone, więc wszystko komponuje się po prostu genialnie!
Z owoców morza zamawiamy jeszcze krewetki, które podobno miały być ostre, ale nie wiem, czy kucharz o czymś zapomniał, czy po prostu takie bardzo łagodne miały jednak być. Bardzo dobre, ale rzeczywiście brakowało im ostrości.
W Barcelonie próbowałam smażonych Pimentos de Padrone (tu przeczytacie więcej o hiszpańskich smakach, ale uwaga to jeden z pierwszych moich wpisów), czyli zielonych, małych papryczek podawanych z solą morską. Te tu były niemal identyczne i śmiało mogę je Wam polecić.
Dorzuciliśmy jeszcze panierowane jajko podawane na warzywach. Ja wyjadłam warzywa, bo były naprawdę bardzo smaczne. Spodziewałam się po tym jajku czegoś bardziej zaskakującego, choć było smaczne, to bardzo zwyczajne.
Na sam koniec jeszcze mini burger – Mini Hamburgesa con Medula de Vaca. Dobry, choć nie oszukujmy się, przy tych niesamowitych smakach, ten burger wypadł dość „normalnie”.
Po takiej ogromnej, ale i cudownej kulinarnie uczcie można być tylko szczęśliwym.
Smaki nie do powtórzenia w Warszawie, atmosfera cudowna – każdy z kelnerów był dla nas niesamowicie miły i chętni do pomocy, a przede wszystkim dzięki tym daniom przeniosłam się choć na chwilę do Barcelony.
Porcje są tu tapasowe, więc też niższe ceny. Znajdziecie tu tapasy od 11 zł do 32 zł, ale najwięcej oscyluje w okolicach 15 zł. Więc, jeśli każdy zamówi po dwa, gwarantowana jest wielka uczta, w niewielkiej cenie.
Sobremesa podobno oznacza deser podawany na sam koniec wyrafinowanej uczty, ale i jest również rozmową kończącą wspólny posiłek. Dla mnie wszystko się zgadza – to idealne miejsce na wspólne, długie rozmowy i jeszcze lepsze na pyszny posiłek.
Jeśli więc chcecie poczuć odrobinę hiszpańskiego słońca w Warszawie, albo nie wiecie, jaki lokal jako pierwszy odwiedzić w Hali Koszyki, to Sobremesa Tapas Bar jest stanowczo najlepszym rozwiązaniem.
Zabierzcie przyjaciół i delektujcie się hiszpańskimi smakami.
Ole!
Artykuł Sobremesa Tapas Bar pochodzi z serwisu Thief of the World.